sobota, 29 listopada 2014

Ten, który biega po pustyniach



— Pogoda regulowała nasze dystanse, woda była towarem deficytowym, a z obtarciami nóg musieliśmy sobie radzić sami. Nie dało się ich uniknąć. Ale chodziło o to, aby się nie poddać — stwierdził Marek Wikiera podczas spotkania „Pogromcy Natury. 4Deserts” w olsztyńskiej Kamienicy Naujaka. Ultramaratończyk, który w tym roku ukończył jeden z najcięższych maratonów świata w sobotę odwiedził Olsztyn. 



Gorąco, wietrznie, sucho i zimno; oto cztery czynniki, z którymi Marek Wikiera musiał zmagać się podczas tegorocznych maratonów. Posiadając tylko plecak z podstawowym wyposażeniem przebiegł Saharę, Atakamę, Gobi i Antarktydę. Dlaczego postanowił to zrobić? Jak sam przyznaje, motywacją do biegania była za ciasna koszula, później się po prostu wkręcił. Jego przypadkowa przygoda z bieganiem przerodziła się w pasję. Obecnie tą pasją zaraża także innych.

Przyjemnie było mi słuchać o tym, jak silny potrafi być człowiek. Jak wytrwały, jeśli ma motywację. Nie ja jedna miałam takie przemyślenia, bo pytań do Marka nie było końca. Pełna sala i zaangażowana publiczność; czego chcieć więcej?

A ja sporo się dowiedziałam na temat Marka. Poza naszym wywiadem znalazło się jeszcze kilka zabawnych anegdot… Między innymi to, jak „to się robi na pustyni”. Mowa oczywiście o czynnościach fizjologicznych. I już wiem, jak! A mianowicie: panowie na prawo, pani na lewo. Albo za malutki parawan. Poza tym obowiązuje niepisana zasada, że ludzie się po prostu nie patrzą. Bo niby gdzie i za co się schować na pustyni? W każdym razie, było zabawnie słuchać i oglądać obrazujące to zdjęcia J

Więcej na temat Marka możecie poczytać w najświeższym, sobotnim wydaniu „Gazety Olsztyńskiej”. W wywiadzie z nim też znalazło się kilka śmiesznych anegdot. A póki co wrzucę kilka zdjęć z sobotniego spotkania. Nawet udało mi się zrobić zdjęcie ze słynnym ultramaratończykiem! 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz