Każdy, kto mnie zna,
wie, że mam trzy pasje: Toastmasters, pisanie i dobrą zabawę. Dokładnie w tej
kolejności. Czym jest Toastmasters i dlaczego ekscytuję się tym tak bardzo, już
niebawem będziecie mogli przeczytać tutaj (http://przygodnikwarminski.blogspot.com/2014/11/jak-poruszac-ustami-zeby-poruszyc-tumy.html) . Pisanie – fakt oczywisty, nie
mam nic do ukrycia. Tak samo jak dobra zabawa, najlepiej z domieszką sporej
adrenaliny! Ale to nie o tych pasjach dzisiaj będzie mowa, choć o Toastmastera
zahaczę… Bo właśnie tam poznałam Maciej Socharskiego, olsztyńskiego Toastmasters i warmińską burzę energii!
Foto: 2easy Warsaw |
Wiele razy słuchając, jak ktoś mówi o sobie, miałam ochotę
natychmiast chwycić dyktafon i przeprowadzić wywiad, dowiedzieć się
wszystkiego, dosłownie – zinfiltrować rozmówcę. Wiem, że brzmi okrutnie, ale to
właśnie ta niepowstrzymana ciekawość przełożyła się na większość soczystych
kawałków w moich wywiadach. Z Maciejem było nieco inaczej: rozmowa była bardzo
spokojna, zrównoważona, mimo, że o rzeczach ekstremalnych. Zupełnie jakby mój
rozmówca równoważył sobie w ten sposób emocje życia codziennego: paintball, żeglarstwo
oraz… uprawę borówki amerykańskiej.
Przygodnik Warmiński: — Dlaczego
zacząłeś grać w paintball?
Maciej: — Pomysł na samą
grę narodził się na … stronie internetowej. To nie był wtedy zbyt produktywny
czas, grałem głównie w gry komputerowe, szukając sobie zajęcia. (śmiech). Taki
okres, który każdy czasem przeżywa. Wtedy na jednym z forów zauważyłem zdjęcie
sprzętu paintballowego. To była imitacja karabinu, ale gdy tylko ją zobaczyłem…
to było to! Musiałem spróbować! A kiedy już to zrobiłem, od razu kupiłem cały
sprzęt.
PW: — I od razu
dołączyłeś do drużyny, w której grasz obecnie?
Maciej: — Siedem lat temu
dołączyłem do zespołu 2easy Warsaw.
PW: — Zaraz, zaraz… a
jednak jesteś u nas, na Warmii.
Maciej: — Mieszkam tu od
niedawna. Większość życia spędziłem w Warszawie. Mam sporo cech typowego
mieszczucha, ale to nie znaczy, że nie znam życia na wsi. Obecnie powróciłem do
rodzinnego interesu plantacji borówki amerykańskiej.
PW: — Paintball i
borówka, zabawne połączenie.
Maciej: — Borówką
wcześniej zajmował się mój tata, ja trochę uciekłem od tego interesu. Wcześniej
przy tym nie pomagałem, więc miałem sporo nauki. Ale było warto.
PW: — No tak, przy
uprawie borówki raczej nie nabawisz się kontuzji tak, jak przy paintballu.
Maciej: — Daj spokój, to
wcale nie jest aż tak niebezpieczny sport. Miałem tylko jeden poważniejszy
uraz, podczas jednego z treningów uderzyłem kolanem w podłogę i pękła mi
chrząstka. Skończyło się operacją, przez miesiąc wracałem do zdrowia. I
wróciłem. Do grania także.
PW: — No dobrze, a co być
robił, gdybyś musiał z tego zrezygnować?
Maciej: — Nie planuję
zmieniać branży (śmiech). A jeśli już, to wspinaczka górska. Lubię ekstremalne
przeżycia.
Fot. archiwum prywatne |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz