poniedziałek, 3 listopada 2014

Warmińska burza energii



Każdy, kto mnie zna, wie, że mam trzy pasje: Toastmasters, pisanie i dobrą zabawę. Dokładnie w tej kolejności. Czym jest Toastmasters i dlaczego ekscytuję się tym tak bardzo, już niebawem będziecie mogli przeczytać tutaj (http://przygodnikwarminski.blogspot.com/2014/11/jak-poruszac-ustami-zeby-poruszyc-tumy.html) . Pisanie – fakt oczywisty, nie mam nic do ukrycia. Tak samo jak dobra zabawa, najlepiej z domieszką sporej adrenaliny! Ale to nie o tych pasjach dzisiaj będzie mowa, choć o Toastmastera zahaczę… Bo właśnie tam poznałam Maciej Socharskiego, olsztyńskiego Toastmasters i warmińską burzę energii!

Foto: 2easy Warsaw

Wiele razy słuchając, jak ktoś mówi o sobie, miałam ochotę natychmiast chwycić dyktafon i przeprowadzić wywiad, dowiedzieć się wszystkiego, dosłownie – zinfiltrować rozmówcę. Wiem, że brzmi okrutnie, ale to właśnie ta niepowstrzymana ciekawość przełożyła się na większość soczystych kawałków w moich wywiadach. Z Maciejem było nieco inaczej: rozmowa była bardzo spokojna, zrównoważona, mimo, że o rzeczach ekstremalnych. Zupełnie jakby mój rozmówca równoważył sobie w ten sposób emocje życia codziennego: paintball, żeglarstwo oraz… uprawę borówki amerykańskiej.

Przygodnik Warmiński: — Dlaczego zacząłeś grać w paintball?
Maciej: — Pomysł na samą grę narodził się na … stronie internetowej. To nie był wtedy zbyt produktywny czas, grałem głównie w gry komputerowe, szukając sobie zajęcia. (śmiech). Taki okres, który każdy czasem przeżywa. Wtedy na jednym z forów zauważyłem zdjęcie sprzętu paintballowego. To była imitacja karabinu, ale gdy tylko ją zobaczyłem… to było to! Musiałem spróbować! A kiedy już to zrobiłem, od razu kupiłem cały sprzęt.

PW: — I od razu dołączyłeś do drużyny, w której grasz obecnie?
Maciej: — Siedem lat temu dołączyłem do zespołu 2easy Warsaw.

PW: — Zaraz, zaraz… a jednak jesteś u nas, na Warmii.
Maciej: — Mieszkam tu od niedawna. Większość życia spędziłem w Warszawie. Mam sporo cech typowego mieszczucha, ale to nie znaczy, że nie znam życia na wsi. Obecnie powróciłem do rodzinnego interesu plantacji borówki amerykańskiej.

PW: — Paintball i borówka, zabawne połączenie.
Maciej: — Borówką wcześniej zajmował się mój tata, ja trochę uciekłem od tego interesu. Wcześniej przy tym nie pomagałem, więc miałem sporo nauki. Ale było warto.

PW: — No tak, przy uprawie borówki raczej nie nabawisz się kontuzji tak, jak przy paintballu.
Maciej: — Daj spokój, to wcale nie jest aż tak niebezpieczny sport. Miałem tylko jeden poważniejszy uraz, podczas jednego z treningów uderzyłem kolanem w podłogę i pękła mi chrząstka. Skończyło się operacją, przez miesiąc wracałem do zdrowia. I wróciłem. Do grania także.

PW: — No dobrze, a co być robił, gdybyś musiał z tego zrezygnować?
Maciej: — Nie planuję zmieniać branży (śmiech). A jeśli już, to wspinaczka górska. Lubię ekstremalne przeżycia.


Fot. archiwum prywatne

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz