poniedziałek, 17 listopada 2014

Zostać miss... miss po 50ce



Kiedy przyszłam na olsztyńskie spotkanie "Miss po 50ce" i spotkanie autorskie z Katarzyną Czajka, byłam po prostu zauroczona. Zauroczona tym, jak piękne są efekty walki o siebie i swoją kobiecość, jak wiele kobiet można w nią wciągnąć i tym samym im pomóc. Nie spodziewałam się, że zaledwie kilka dni później w moje ręce wpadanie książka tej ciekawej autorki. A wszystko to za sprawą Małgorzaty Grażyny Kurmin- wspaniałej olsztynianki, która od samego początku naszej znajomości o projekcie mówiła w samych superlatywach. Po przeczytaniu "Zostać miss… miss po 50ce" wiem, że miała rację.


"Zostać miss… miss po 50ce" to książka oczyszczająca. Oczyszczająca emocjonalnie i to nie tylko dla autorki, bo wiem, jak wiele trudu kosztowało ją zbudowanie marki projektu, ruszenie wszystkiego od zera, a następnie spisanie trudnych historii kobiet, do których się przywiązała. "Zostać miss…" oczyściła także mnie: muszę po prostu przyznać, że dwa, trzy razy podczas czytania uroniłam kilka łez, a przecież nie jestem z tych, co łatwo się wzruszają.

W książce znalazło się coś więcej, niż tylko spisane historie uczestniczek konkursu i proces jego powstawania. Największym atutem i siłą napędową "Zostać miss…" są emocje. To one kierują czytelnikiem, każą dotrwać do kolejnej strony. Bardzo szybko i lekko czyta się te ciężkie historie. Napisane językiem niewymuszonym, realistycznym, prawdziwym. Po prostu językiem uczuć; sama autorka przyznaje, że nie jest literatem, a pisze tak, jak potrafi. Na szczęście pisze dobrze, co tylko zwiększa płynność czytania powieści. I kiedy trafią się jej małe potknięcia językowe, od razu sama siebie poprawia. Jest to tym bardziej realistyczne, jednak z tymi poprawami bym się troszeczkę wstrzymała: nie komentujmy sami siebie, hejterzy robią to i tak wystarczająco.

Czasami, czytając, musiałam odłożyć książkę, przejść się chwilę po pokoju i przetrawić to, co zobaczyłam. A oczami wyobraźni widziałam wiele: opuszczone kobiety, pobite kobiety, w głębokiej depresji kobiety. Tyle cierpienia nagromadzone na kilku stronach. To zbiera napięcie, sprawia, że czyta się z zainteresowaniem, ale co wrażliwszy czytelnik może mieć problem z przyswojeniem tego wszystkiego naraz. A to przecież tylko to, co wokół nas, takie normalne. Może dziać się za ścianą czy w domu naprzeciwko, ale tam tego nie zobaczymy, bo te kobiety to ukrywają. Za to na kratach książki Katarzyny Czajka - nie. I tu autorka znalazła genialny sposób na rozładowanie negatywnego napięcia w kulminacyjnych momentach: przerywnikiem tych ciężkich historii były… przepisy kulinarne. Niektórym może tu powiać trochę Kalicińską, ale fakt faktem, że te przerywniki były bardzo potrzebne. Bo nawet inne zastopowanie akcji, czyli opisy, co robi Katarzyna i jak idzie projekt, niosły w sobie działanie i opowieść do przodu. A tak, czytelnik nie tylko mógł ostudzić emocje, a jeszcze się czegoś ciekawego dowiedział przy okazji.

Cieszę się, że Katarzyna Czajka nie jest literatem. Próby napisania tych historii innym językiem, stworzenia czegoś, co jest tylko piękne literacko, byłoby po prostu brutalne dla tej powieści. Szczerze mówiąc, mogłoby zarżnąć potencjał "Zostać miss…" bezpowrotnie. Ale tak się nie stało i cieszę się, że ta książka wpadła w moje ręce. Po zamknięciu ostatniej strony naszła mnie tylko jedna refleksja (bo w trakcie czytania nachodziły mnie ich tysiące): co by się stało, gdyby całe to doświadczenie zebrane na tych stronach trafiło do kobiet szybciej, zanim skończą pięćdziesiąt lat? Każdy musi przejść swoją własną drogę i własne błędy. Ale wydaje mi się, że po przeczytaniu tych historii niektóre z nich być może szybciej dowiedzą się, co dla nich jest w życiu najlepsze. Bo "Zostać miss… miss po 50ce" to książka dla wszystkich: młodych, średnich, starych, młodych i starych duchem, doświadczonych i zielonych. Każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Ja też znalazłam. Ale co konkretnie… to niech na razie pozostanie tajemnicą.

3 komentarze:

  1. Nic dodać, nic ująć... Przeczytałem prawie jednym tchem (omijając "kulinaria", do których powrócę)

    OdpowiedzUsuń
  2. Juz wiem jaka ksiazke kupie mamie na swieta :)

    OdpowiedzUsuń