Moje pierwsze
zetknięcie z Toastmasters było dość wymuszone: od kilku tygodni narzeczony marudził,
żebym tam poszła, co środę wracając ze spotkań coraz bardziej nimi podniecony.
Zupełnie, jakby zamiast publicznym przemawianiem zajmowali się tam tańcem na rurze
albo… sama nie wiem. Gotowaniem papryczki chilli na tysiąc sposobów. W końcu
uległam i poszłam na spotkanie. Po niecałych dwóch godzinach wyszłam i… byłam
totalnie oczarowana i podekscytowana. Jakbym zjadła tysiąc papryczek chilli.
Toastmasters to ogólno
rozpoznawalna marka na świecie. Już od 1924 roku zajmują się publicznym
przemawianiem, podążaniem ścieżką liderską i nauką, jak być doskonałym mówcą.
No, może nie tak dokładnie od 1924 roku, ale to właśnie wtedy postała idea.
Pewien amerykański profesor zauważył, że jego studenci oblewają egzaminy nie
dlatego, że nie wiedzą, co odpowiedzieć… tylko nie wiedzą, jak. Stres ich
zjadał, jąkali się i wszystkie starannie zapamiętane informacje wylatywały im z
głowy. Znasz to? Ja znam doskonale.
Na początek posłuchałam, na czym polegać będzie samo
spotkanie. Wydawało mi się wtedy, że jest tam tyyyle ludzi, którzy coś robią, a
ja ni cholery nie jestem w stanie zapamiętać nawet ich funkcji. I dobrze mi się
zdawało, bo rzeczywiście było ich sporo. Bo to nie jest tak, że członek TM
przychodzi sobie grzecznie na spotkanie, siada i słucha. To praca grupowa:
jeśli chcesz, aby wieczór był udany, sam musisz się do niego przygotować.
Zupełnie tak, jak idąc na imprezę do znajomych bierzesz ze sobą dobre wino,
albo (na mniej oficjalną) pół litra wódki. To jest przygotowanie.
Później przyszedł czas na przygotowane mowy. Ludzie
wchodzili na scenę, mówili, stresowali się albo nie, robili show albo tylko się
przełamywali i schodzili. Okej, fajnie, ale gdzie w tym wartość dla mnie?
Przyszedł czas przerwy.
Po przerwie zaczęło
się robić gorąco. Dosłownie, bo prowadzący spotkanie zaprosił nas na gorące
pytania. Zostajesz wywołany, masz dwie minuty na odpowiedź i musisz sobie
poradzić! Zupełnie jak na rozmowie kwalifikacyjnej. Słowo daję, że takiego
refleksu w odpowiedziach, jak zdobyłam w TM na gorących pytaniach w ciągu dwóch
lat, nie da nauczyć się nigdzie.
Fajna zabawa, ale
gdzie jest ta wartość dla mnie? Znalazła się i ona, kiedy całe spotkanie było
oceniane. I tu więcej nie zdradzę, żeby nie psuć niespodzianki tym, którzy się
do nas wybierają. Przez parę godzin po spotkaniu jeszcze o tym gadałam. I
przyszłam za tydzień, później znów, aż zapisałam się do klubu. To było dwa lata
temu. Obecnie zdobyłam tytuł Kompetentnego Mówcy i jestem w trakcie zdobywania
Kompetentnego Lidera. I wciąż się tym ekscytuję. Jakbym zjadała tysiąc
papryczek chilli.
Spotkania Toastmasters Olsztyn: każda środa, Kamienicja Naujacka MOK, godz. 18.30
wstęp wolny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz